Wskazane kary za podżeganie i pomocnictwo zasadniczo są tożsame z wysokością kary grożącej osobie, która dokonałaby danego przestępstwa tj. np. jeżeli za przestępstwo rozboju z art. 280§1 Kodeksu karnego przewidziana jest kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności, to taka kara grozi też osobie która podżegałaby do rozboju
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Open Life Towarzystwo Ubezpieczeń Życie karę w wysokości ponad 20 mln zł za nieuczciwą sprzedaż tzw. polisolokat. Sprawdź co to jest misselling i jak się przed nim bronić. UOKiK ustaliło, że ubezpieczyciel proponował konsumentom ryzykowne fundusze kapitałowe, nie biorąc pod uwagę ich potrzeb i oceny profilu ryzyka, a umowy zawierane były na czas dłuższy, niż sobie tego życzyli klienci. –To działanie nieuczciwe, narażające konsumentów na poniesienie przez nich strat finansowych wyższych, niż są w stanie zaakceptować. To niewątpliwie również przejaw braku odpowiedzialności ze strony instytucji finansowej i nadużycie zaufania klientów, którzy mają prawo oczekiwać, że ubezpieczyciel – jako instytucja zaufania publicznego – zaoferuje im produkt dostosowany do potrzeb i profilu ryzyka – mówi Prezes UOKiK, Tomasz Chróstny. Co to jest misselling? Misselling to zjawisko, które jest obecne w Polsce już od kilkunastu lat. Dotyczy szczególnie rynku finansowego i ubezpieczeniowego i polega na sprzedawaniu klientom produktów i usług, których nie potrzebują. To szereg czynności , które mają działać na szkodę konsumenta, naganne procedury sprzedaży, czy niewłaściwa ekspozycja towarów. Za misselling uznawane są także wszelkie działania mające wprowadzić konsumenta w błąd, np. niedokładne informowanie o opłatach dodatkowych, czy o ponoszonym ryzyku. Dość popularnym przykładem wykorzystywania tej nieuczciwej praktyki są polisolokaty. To połączenie klasycznej polisy na życie z lokatą – część wpłacanych środków miała być przeznaczana na ubezpieczenie, a część na inwestycje. Niestety odnotowano wiele przypadków, w których konsumenci, nieświadomi ryzyka, decydowali się na zachwalane przez przedstawicieli polisolokaty, po czym tracili zainwestowane środki. Okazywało się, że większość pieniędzy przeznaczana była na niepewne akcje, które przynosiły straty. Misselling, a prawo Zgodnie z rozporządzeniem MIFID II, instytucje finansowe, które oferują produkty inwestycyjne (np. ubezpieczenie na życie z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym) są zobowiązane do weryfikacji, czy ich produkt odpowiada potrzebom finansowym, doświadczeniu inwestycyjnemu i wiedzy klientów. Muszą również ocenić ich akceptowalny poziom ryzyka. Konsumentowi powinna zostać przedłożona do wypełnienia ankieta adekwatności. Jej analiza pozwala stwierdzić, czy produkt odpowiada potrzebom klientów, jest dla niego wystarczająco zrozumiały i nie za bardzo ryzykowny. W przypadku stwierdzenia nieadekwatności instytucja ubezpieczeniowa powinna odmówić sprzedaży i poinformować o tym na piśmie. Oczywiście konsument ma możliwość, mimo wszystko, zawarcia umowy, musi być jednak wyraźnie świadomy ryzyka, specyfiki produktu i braku adekwatności, co potwierdza składając pisemne oświadczenie. Chroń się przed nieuczciwymi praktykami! Ustalono, że ubezpieczyciel Open Life TU Życie stosował opisane praktyki od 2016 do 2018 roku, niewykluczone jednak, że można się z nimi spotkać również w innych instytucjach finansowych. Aby nie narazić się na straty i niepotrzebny stres powinniśmy przede wszystkim kierować się zasadą ograniczonego zaufania – dokładnie czytać przedstawiane nam umowy i nie podpisywać dokumentów, których nie rozumiemy. Warto skonsultować niejasne umowy z kimś innym, bądź poszukać wiarygodnych opinii na ich temat w Internecie.
Umówiona wizyta, a pacjent nie przychodzi na nią do lekarza. W ten sposób blokuje innym możliwość przyjęcia przez danego specjalistę. Z takim problemem walczą m.in. kraje skandynawskie. To państwa, w których za nieprzyjście do lekarza można otrzymać karę finansową.
Pracownik, który nie przestrzega organizacji i porządku w procesie pracy, przepisów bhp i ppoż., podlega odpowiedzialności porządkowej. Te ogólne określenia dotyczą zasadniczo niewywiązywania się z obowiązków pracowniczych, przy czym większość z nich może być zarówno podstawą kary porządkowej, jak i wypowiedzenia (niekiedy również zwolnienia dyscyplinarnego). Natomiast zastosowanie kary porządkowej nie wyłącza możliwości definitywnego zakończenia współpracy w oparciu o to samo przewinienie. Decydując się na konkretny krok, pracodawca zawsze powinien dokonać oceny wagi danego przewinienia oraz prognoz na przyszłość w zakresie dalszej współpracy z zastosowanie kary porządkowej, jak i wypowiedzenia lub zwolnienia dyscyplinarnego za nieprawidłowości w zakresie podejmowanych przez pracownika działań w ramach obowiązków wynikających z zatrudnienia, powinno być oceniane w kontekście winy pracownika oraz niewypełnienia lub nieprawidłowego wypełnienia obowiązków wynikających z zakresu czynności i poleceń przełożonych. Najprościej rzecz ujmując – przewinienia mniejszej wagi powinny skutkować karą porządkową, większe mogą być podstawą do wypowiedzenia, a największe do zwolnienia dyscyplinarnego. To jednak nie do końca prawda. Pracodawca może poprzestać na karze porządkowej nawet w razie bardzo poważnych uchybień. Wynika to wprost z przepisów Kodeksu pracy, które zastrzegają możliwość zastosowania kary pieniężnej do opuszczenia pracy bez usprawiedliwienia lub stawienia się do pracy w stanie nietrzeźwości. Te sytuacje zaś dają zdecydowaną podstawę do zastosowania wypowiedzenia, a wielu przypadkach także natychmiastowego zwolnienia „karnego”. Całokształt działań i zachowań pracownika Część pracodawców wychodzi z założenia, że o ile zwolnienie dyscyplinarne może nastąpić po jednostkowym, ale bardzo poważnym uchybieniu, o tyle przy wypowiadaniu umowy na czas nieokreślony powinni być w stanie wykazać wcześniejsze zastrzeżenia w odniesieniu do pracownika – przede wszystkim oparte na figurujących w aktach osobowych nałożonych karach porządkowych. Takiego zastrzeżenia nie ma jednak przepisach. W pełni możliwe jest zastosowanie wypowiedzenia przy pierwszym „wykroczeniu” pracownika. Nie oznacza to oczywiście, że każde, najdrobniejsze przewinienie może być podstawą do zwolnienia. Przykładowo, 10-minutowe spóźnienie jest na pewno naruszeniem dyscypliny pracy, niemniej raczej trudno zakładać, że może stanowić samoistną przyczynę wypowiedzenia. Ważne! Jednorazowe drobne uchybienie obowiązkom z reguły nie uzasadnia wypowiedzenia (uchwała Sądu Najwyższego z 27 czerwca 1985 r., sygn. akt III PZP 10/85, OSNC 1985/11/164). Wypowiedzenie umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony musi być uzasadnione. Przy tym istotne jest, by podana przez pracodawcę przyczyna wypowiedzenia była rzeczywista, konkretna. Oznacza to że przyczyna ta musi realnie uzasadniać wypowiedzenie. Przyczyna błaha, obiektywnie nieistotna może zostać skutecznie zakwestionowana. Uzasadnienie wypowiedzenia „drobiazgiem” w wielu przypadkach może wręcz stanowić swoistą chęć rozstania się z pracownikiem – co samo w sobie nie może być kwestionowane, gdyż pracodawca kształtuje zatrudnienie u siebie w firmie – z pominięciem przepisów o zwolnieniach z przyczyn niedotyczących pracowników (ukryta redukcja personelu np. ze względu na pogorszenie się sytuacji ekonomicznej pracodawcy). Weźmy na przykład pracownika, który dosyć regularnie dopuszcza się drobnych naruszeń – krótkie spóźnienia do pracy, niekiedy „wyskakiwanie” do sklepu w trakcie pracy, drobne opóźnienia z realizacją powierzonych zadań. Czy sytuacje te mogę zostać ocenione łącznie i tym samym uzasadniać wypowiedzenie umowy o pracę? Wskazane sytuacje jednostkowo nie byłyby zasadniczo wystarczającym uzasadnieniem dla zastosowania wypowiedzenia. Spóźnienie do pracy jest niewątpliwie nieprawidłowym wypełnianiem obowiązków pracowniczych, ale jednostkowe spóźnienie nie ma dużej „siły ciężkości” – nie jest przewinieniem na tyle silnym, by można było od razu mówić o tym, że z tego powodu pracodawca chciałby rzeczywiście zakończyć współpracę z tą osobą. Zachowanie pracownika oceniamy jednak zawsze łącznie, nie opierając się jedynie na jednostkowych wykroczeniach, ale na całościowej ocenie. Pracownik regularnie, w sposób powtarzalny spóźnia się do pracy, opóźnia się w wykonywaniu zadań, co powodować może zakłócenia toku funkcjonowania firmy i wpływać na ogólną atmosferę. Całościowo zachowanie pracownika tworzy również negatywny obraz zaangażowania w pracę i wypełniania obowiązków. Potwierdza to także Sąd Najwyższy, wskazując w wyroku z 8 stycznia 2007 r. (sygn. akt I PK 187/06), że możliwa jest sytuacja, w której żadna z podanych przyczyn samodzielnie nie uzasadnia wypowiedzenia, lecz łącznie czynią one wypowiedzenie zasadnym. Nie ma obowiązku stopniowania odpowiedzialności Przy stosowaniu kary porządkowej bierze się pod uwagę w szczególności rodzaj naruszenia obowiązków pracowniczych, stopień winy pracownika i jego dotychczasowy stosunek do pracy (art. 111 Kodeksu pracy – kp). Jednocześnie należy pamiętać, że kary porządkowe nie są stopniowane, tzn. dla zastosowania np. kary nagany nie jest niezbędne wcześniejsze ukaranie upomnieniem. PrzykładNieznaczne spóźnienie do pracy osoby, która zawsze jest punktualna i wzorowo wykonuje swoje obowiązki nie powinno skutkować od razu karą porządkową, nawet w „najniższym jej wymiarze”. Inaczej będzie, jeśli swym zachowaniem pracownik naruszył istotny interes pracodawcy (np. spóźnienie na ważne spotkanie handlowe). Nałożenie na pracownika kary porządkowej nie musi jednak oznaczać końca działań pracodawcy. Przewinienie pracownika może skutkować np. pozbawieniem premii, zamknięciem drogi do oczekiwanego awansu. Od wielu już lat nie obowiązuje zasada, zgodnie z którą pracownik, wobec którego zastosowano karę przewidzianą w art. 108 kp, nie może być pozbawiony dodatkowo tych uprawnień wynikających z przepisów prawa pracy, które są uzależnione od nienaruszenia obowiązków pracowniczych w zakresie uzasadniającym odpowiedzialność porządkową. Ograniczenie dotyczy jedynie nakładania dwóch kar porządkowych spośród wskazanych w art. 108 kp za to samo przewinienie. Kara i zwolnienie za to samo… Nałożenie na pracownika kary porządkowej nie wyklucza także wypowiedzenia stosunku pracy (jak również niekiedy zwolnienia dyscyplinarnego) w oparciu o przyczynę, która legła u podstaw nałożenia tej kary. Kilkakrotnie potwierdzał to w swoich orzeczeniach Sąd Najwyższy, wskazując że: nie ma przeszkody do rozwiązania umowy o pracę za wypowiedzeniem lub bez wypowiedzenia na podstawie tego samego zdarzenia, za które została nałożona na pracownika kara porządkowa, gdy waga tego przewinienia jest na tyle znacząca, że okoliczności i konsekwencje (nawet ewentualne) jego popełnienia uzasadniają przekonanie pracodawcy o niemożności dalszego zatrudniania pracownika. Rozwiązanie stosunku pracy nie stanowi bowiem sankcji porządkowej w rozumieniu art. 108 kp (wyrok z 18 lutego 2015 r., sygn. akt I PK 171/14); zarówno zawinione umyślnie przez pracownika uchybienie obowiązkom pracowniczym, jak i ich naruszenie z winy nieumyślnej stanowi przyczynę uzasadniającą wypowiedzenie umowy o pracę. Wymierzenie pracownikowi kary porządkowej nie wyklucza możliwości uznania tego samego nagannego zachowania się pracownika, stanowiącego przesłankę ukarania, za przyczynę uzasadniającą wypowiedzenie umowy o pracę (wyrok z 25 października 1995 r.; sygn. akt I PRN 77/95). …nawet po pewnym czasie Przepisy nie wprowadzają terminu na dokonanie wypowiedzenia umowy w oparciu o dane zdarzenie. Kwestie te poruszył Sąd Najwyższy już w uchwale z 27 czerwca 1985 r. (sygn. akt III PZP 10/85), zawierającej wytyczne dotyczące wykładni art. 45 Kodeksu pracy i praktyki sądowej stosowania tego przepisu w zakresie zasadności wypowiedzenia umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony. Wskazał w niej że jeżeli okoliczność uzasadniająca wypowiedzenie na skutek upływu czasu stała się nieaktualna ze względu na cel wypowiedzenia, może być ono uznane za nieuzasadnione. W wyroku z 23 listopada 2010 r., I PK 105/10 SN stwierdza, że wynikający z art. 113 § 1 kp termin zatarcia ukarania karą porządkową może stanowić per analogiam wyznacznik utraty możliwości powołania się przez pracodawcę w wypowiedzeniu na zdarzenie, które miało miejsce przeszło rok przed dokonanym wypowiedzeniem. Zastanowić się można nad tym, czy okres wskazany przez SN w tym wyroku nie jest przesadnie długi. Zatarcie ukarania następuje bowiem po upływie roku nienagannej pracy. Okres ten zaś jest już na tyle długi, że trudno w wielu przypadkach mówić o tym, że wypowiedzenie rzeczywiście opiera się na tym samym – czyli popełnionym dużo wcześniej – przewinieniu. Racjonalnie postępujący pracodawca, który uważa, że dane zaniedbanie w obowiązkach pracowniczych uniemożliwia dalszą współpracę, powziąłby decyzję o zwolnieniu pracownika dużo wcześniej. PrzykładPracownik otrzymał karę nagany za poważne naruszenie obowiązków. Miało to miejsce 2 miesiące temu, a obecnie pracodawca zdecydował się na wręczenie pracownikowi wypowiedzenia w oparciu o to dwumiesięczny nie jest aż tak długi, a zatem możliwe jest opieranie wypowiedzenia na zdarzeniu, które skutkowało naganą. Trzeba jednak odnieść się zawsze do konkretnej sytuacji i dokonać oceny, czy zdarzenie to zachowuje swoją aktualność jako przyczyna uzasadniająca wypowiedzenie. Dyscyplinarka tylko za „grube” rzeczy Pracodawca może rozwiązać umowę o pracę bez wypowiedzenia z winy pracownika w razie: ciężkiego naruszenia przez pracownika podstawowych obowiązków pracowniczych; popełnienia przez pracownika w czasie trwania umowy o pracę przestępstwa, które uniemożliwia dalsze zatrudnianie go na zajmowanym stanowisku, jeżeli przestępstwo jest oczywiste lub zostało stwierdzone prawomocnym wyrokiem; zawinionej przez pracownika utraty uprawnień koniecznych do wykonywania pracy na zajmowanym stanowisku. Zwróćmy uwagę na wyrok Sądu Najwyższego z 2 czerwca 1997 r.(sygn. akt I PKN 193/97, OSNP 1998/9/269), który dobrze wskazuje na istotę zwolnienia dyscyplinarnego, odnosząc się do najtrudniejszej do scharakteryzowania przesłanki – ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych. Zgodnie z nim, rozwiązanie umowy o pracę w trybie art. 52 kp jako nadzwyczajny sposób rozwiązania stosunku pracy powinno być stosowane przez pracodawcę wyjątkowo i z ostrożnością. Musi być uzasadnione szczególnymi okolicznościami, które w zakresie winy pracownika polegają na jego złej woli lub rażącym niedbalstwie, a nie na błędnym przekonaniu o działaniu w interesie pracodawcy. Zastosowane w art. 52 § 1 kp nieostre sformułowanie o „ciężkim” naruszeniu podstawowych obowiązków pracownika służy elastyczności stosowania tego przepisu i możliwości odniesienia go do wielu zróżnicowanych stanów faktycznych. Już z tego choćby względu nie jest możliwe udzielenie abstrakcyjnej odpowiedzi, „jakie naruszenie obowiązków pracowniczych należy uznać za ciężkie” oraz nie można mówić o rozbieżnościach w orzecznictwie w tej kwestii (postanowienie Sądu Najwyższego z 14 kwietnia 2015 r., sygn. akt II PK 226/14). Zwolnienie dyscyplinarne możliwe jest wtedy, gdy przewinienie pracownika w zakresie jego obowiązków uznać można za ciężkie oraz gdy dotyczy podstawowych jego obowiązków. Przepisy prawa pracy nie zawierają katalogu obowiązków pracowniczych, które można uznać za podstawowe. Jednym z nich, na podstawie art. 211 kp, jest jednak niewątpliwie przestrzeganie przepisów i zasad bhp. Ważne! Dobrym rozwiązaniem jest wskazanie katalogu podstawowych obowiązków pracowniczych w przepisach wewnątrzzakładowych (regulaminie pracy). Za ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych można uznać np. nieusprawiedliwione nieobecności, namawianie przez kierownika wydziału innych pracowników do przejścia do konkurencji, bezprawną i świadomą odmowę wykonania polecenia, zagrażającą istotnym interesom pracodawcy. Alkohol nie zawsze podstawą do dyscyplinarki Ciężkim naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych jest niewątpliwie stawienie się w pracy pod wpływem alkoholu lub jego spożywanie w czasie pracy. Świadczenie przez pracownika pracy w stanie nietrzeźwości z reguły jest bezprawne i zawinione, a więc powinno być kwalifikowane jako ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych (wyrok Sądu Najwyższego z 9 lipca 2015 r., sygn. akt I PK 247/14). Tutaj jednak wyjątki mogą dotyczyć pracowników objętych terapią odwykową w związku z chorobą alkoholową. Zdaniem SNStawienie się do pracy w stanie nietrzeźwości pracownika dotkniętego przewlekłą psychozą alkoholową nie stanowi dostatecznej podstawy do przypisania mu ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych (art. 52 § 1 pkt 1 kp).Wyrok SN z 10 października 2000 r., sygn. akt I PKN 76/00 Uzasadniając swoje stanowisko, SN wskazał na to, że warunkiem rozwiązania przez pracodawcę umowy o pracę bez wypowiedzenia na podstawie art. 52 § 1 kp jest wina pracownika, rozumiana jako wina umyślna lub rażące niedbalstwo. Na pojęcie winy składają się dwa elementy: świadomość i wola. Jeżeli sprawca czynu ma świadomość bezprawności czynu oraz gdy chce go popełnić i popełnia, działa z winy umyślnej. W chorobie alkoholowej występować mogą zaś sytuacje znoszące zdolność do pokierowania własnym postępowaniem. Podstawa prawna: art. 30 § 4, art. 52 § 1 i § 2, art. 100, art. 108, art. 111, art. 113 ustawy z 216 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy (tekst jedn.: 2014 r. poz. 1502 ze zm.). Autorem odpowiedzi jest: Marek Rotkiewicz Kara za nierealizowanie kontaktów z dzieckiem. Zgodnie z art. 113 § 1 i 2 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego niezależnie od władzy rodzicielskiej rodzice oraz ich dziecko mają prawo i obowiązek utrzymywania ze sobą kontaktów. Kontakty z dzieckiem obejmują w szczególności przebywanie z dzieckiem (odwiedziny, spotkania, zabieranie Katarzyna Grum / 7 czerwca 2019 Rodzice mają obowiązek zgłoszenia dziecka do szkoły. To ich zadaniem jest zapewnienie dziecku regularnego uczęszczania do szkoły. Natomiast rodzice dzieci w wieku 16-18 lat muszą powiadomić gminę, gdzie aktualnie dziecko spełnia obowiązek informacyjny. Mogą to zrobić poprzez wysłanie pisma, w którym wskażą nazwę i adres szkoły. Obowiązek szkolny a wakacje Dzieci będą z pewnością zachwycone perspektywą dłuższych wakacji, trzeba jednak pamiętać, że młodsza część rodziny ma do końca czerwca zajęcia w szkole. Niektórzy rodzice wychodzą z założenia, że wcześniejsze wakacje nie zaszkodzą edukacji ich dzieci, ponieważ zajęcia pod koniec roku szkolnego i tak są już zazwyczaj mniej intensywne. Przecież oceny są wystawione nawet i miesiąc przed końcem roku i dzieciaki w szkołach tylko się nudzą, a mogą spędzać czas na wspaniałych wakacjach. Może mają rację, jeżeli dziecko uczy się dobrze, gorzej, jeśli latorośl ma słabe oceny, które należy poprawić w czerwcu. Rodzice lekceważą obowiązek szkolny, ponieważ zagraniczny wyjazd dla całej rodziny w czerwcu może być tańszy nawet o kilka tysięcy złotych od wakacji w lipcu czy sierpniu. Dodatkowo rodzina omija turystyczny tłok, a nadal skorzysta z pięknej pogody. Wycieczki nad polskie morze nie cieszą się aż taką popularnością, bo w czerwcu pogoda niepewna, a ceny i tak są już wysokie. Rozwiąż QUIZ: Co wiesz o kremach do opalania? Kara za niedopełnienie realizacji obowiązku szkolnego Czy oszczędni rodzice wiedzą, że za uchylanie się od obowiązku szkolnego grozi grzywna aż do 10 tysięcy złotych? Mówi o tym art. 40 ust. 1 pkt 2 i art. 42 Ustawy z 14 grudnia 2016 r. Prawo Oświatowe oraz ustawa z 17 czerwca 1966 roku o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Taka kara nie zostanie nałożona od razu. Jeśli dziecko nie pojawia się w szkole, a placówka i nie ma żadnej informacji na temat powodów jego nieobecności usprawiedliwienia (co najmniej 50 proc. nieobecności w miesiącu) dyrekcja wysyła rodzicom pisemne upomnienie. Na pismo należy zareagować w ciągu 7 dni wskazując powód nieobecności dziecka. Jeżeli upomnienie pozostaje bez odpowiedzi, dyrekcja szkoły podejmuje kolejne działania i powiadamia o tym fakcie jednostkę samorządu terytorialnego, czyli szkoła ma prawo zgłosić sprawę do sądu rodzinnego, który może egzekwować obowiązek szkolny. Jednak nawet wysoka grzywna za porzucenie szkoły nie odstrasza od “wakacji przed wakacjami”. Rodzice wypisują dziecku usprawiedliwienie i po kłopocie — nie ma obowiązku podawania przyczyny nieobecności dziecka w szkole. Dyrektorzy rozkładają ręce i obserwują puste ławki pod koniec zagrożeniem może być nieklasyfikowanie dziecka do następnej klasy. Zgodnie z art. 44k ust. 1 ustawy o systemie oświaty: Uczeń może nie być klasyfikowany z jednego, kilku albo wszystkich zajęć edukacyjnych, jeżeli brak jest podstaw do ustalenia śródrocznej lub rocznej oceny klasyfikacyjnej z powodu nieobecności ucznia na zajęciach edukacyjnych przekraczającej połowę czasu przeznaczonego na te zajęcia w szkolnym planie nauczania. Jednak takie ryzyko istnieje dopiero wtedy, gdy uczeń uczęszcza nieregularnie do szkoły i nagminnie opuszcza lekcje. Czytaj też: Jak zrezygnować z wycieczki kupionej w biurze podróży? Podróż samolotem z dzieckiem. Jak się do tego przygotować? Ubezpieczenie biletu lotniczego — co to jest i ile to kosztuje? Obowiązek szkolny. Jak jest za granicą? Rodzice w innych krajach nie mają już tak kolorowo. Znany jest przypadek 10 niemieckich rodzin wybierających się na urlop zatrzymanych przez funkcjonariuszy na lotnisku. Rodziny zostały oskarżone o uniemożliwienie dzieciom pojawienia się w szkole, za co co grozi grzywna do 1000 euro. Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami prawnymi, zapraszamy do naszego serwisu ponownie!Jeżeli podobał Ci się artykuł podziel się z innymi udostępniając go w mediach społecznościowych - poniżej masz szybkie linki do udostępnień. Czy ten artykuł był przydatny?

Kary za wagary w innych krajach Portalsamorzadowy.pl zauważa, że jeszcze wyższe kary bywają w innych krajach. Każda nieusprawiedliwiona nieobecność może być ukarana na Wyspach. Najczęściej stosowaną karą jest grzywna, która wynosi 60 funtów i rośnie do 120 funtów, jeśli pierwsza kara nie zostanie opłacona w ciągu 21 dni.

Zarzuty UOKiK dla influencerów fitness za posty na Instagramie. Grozi im spora kara 25 lipca 2022, 12:11. 3 min czytania Prezes UOKiK stawia pierwsze zarzuty trzem influencerom z branży fitness i ich reklamodawcy w związku z nieprawidłowym oznaczaniem treści reklamowych na Instagramie — poinformował Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zarzut kryptoreklamy postawiono spółce Olimp Laboratories. Wśród influencerów, którym UOKiK stawia zarzuty, jest Katarzyna Dziurska | Foto: Piotr Fotek/REPORTER / East News Spółka Olimp Laboratories oraz influecnerzy z branży fitness Katarzyna Dziurska, Katarzyna Oleśkiewicz–Szuba oraz Piotr Liskek usłyszeli zarzuty dotyczące złego oznaczania reklam w mediach społecznościowych "Upominaliśmy rynek od dawna o tym, aby reklamodawcy oraz sami influencerzy przejrzyście informowali o komercyjnym charakterze wpisów" — podkreśla prezes UOKiK Prezes poinformował, że influencerzy nie mogą bezrefleksyjnie robić tego, co im każe reklamodawca Podkreślił, że są przedsiębiorcami i z tego powodu mają pewne obowiązki prawne Wszczęte postępowania mogą zakończyć się nałożeniem kar za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów w wysokości do 10 proc. obrotu Więcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej "Prezes UOKiK Tomasz Chróstny wszczął cztery postępowania, stawiając zarzuty nieprawidłowego oznaczania materiałów reklamowych w mediach społecznościowych. Zarzut kryptoreklamy postawiony został spółce Olimp Laboratories zlecającej reklamy swoich produktów influencerom w social mediach" — podał w poniedziałek Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK). Urząd wyjaśnił, że spółka zawierała z twórcami umowy, w których zobowiązywała się do zapłaty za publikację postów i relacji na Instagramie na temat produkowanych przez nią suplementów diety i innych produktów. W korespondencji z twórcami namawiała ich do stosowania niejasnych oznaczeń, sprzecznie do zaleceń komunikowanych od samego początku przez Urząd. Influencerzy mieli bowiem oznaczać posty czy relacje takimi hashtagami jak: #olimpad #nazwaproduktu — wskazał UOKiK w komunikacie. Urząd przypomniał, że od września ubiegłego roku prezes UOKiK informuje o tym, że treści sponsorowane na Instagramie, TikToku czy Facebooku zamieszczane przez influencerów należy oznaczać w sposób jednoznaczny i niebudzący wątpliwości odbiorcy co do charakteru wpisu. Wcześniej prezes UOKiK wskazywał, że oznaczanie treści skrótami, w formie anglojęzycznej, jak #ad czy stosowanie samego hashtaga #współpraca, jest niewystarczające. "Okazuje się jednak, że nadal zdarza się wśród reklamodawców oraz influencerów, którzy w świetle prawa są przedsiębiorcami, nienależyte podchodzenie do swoich obowiązków" — podał Urząd. Czytaj także w BUSINESS INSIDER Zobacz także: Ma 350 tys. subskrypcji na YouTube. Mówi, ile można zarobić na reklamach i współpracy z partnerami Zdaniem UOKiK również umieszczanie oznaczeń na końcu opisu czy słabo widocznych np. ukrytych pod nazwą użytkownika, może stanowić praktykę wprowadzającą w błąd — podkreślono. "Upominaliśmy rynek od dawna o tym, aby reklamodawcy oraz sami influencerzy przejrzyście informowali o komercyjnym charakterze wpisów w mediach społecznościowych. Wskazywaliśmy określenia, które są niewystarczające i mogą tym samym wprowadzać odbiorców w błąd. Jeśli słowo »współpraca« tak bardzo przypadło twórcom do gustu, to powinni oni wówczas wyraźnie określać jej charakter np. jako komercyjna/reklamowa, aby nie pozostawiać swoim odbiorcom wątpliwości" – wyjaśnił prezes UOKiK Tomasz Chróstny, cytowany w komunikacie. Jego zdaniem stosowanie hashtaga składającego się z połączenia nazwy firmy z anglojęzycznym skrótem "AD" niewiele ma wspólnego z transparentnymi działaniami reklamowymi w internecie, zwłaszcza że Olimp Laboratories w mailach do swoich partnerów biznesowych nawiązuje do "mocnego zainteresowania UOKiK poczynaniami influencerów na portalach Social Media". Ponadto prezes UOKiK postawił zarzuty niejednoznacznego oznaczania materiałów reklamowych na Instagramie (zarówno tych zleconych przez spółkę Olimp Laboratories, jak i innych reklamodawców) trzem influencerom z branży fitness — Katarzynie Dziurskiej, Katarzynie Oleśkiewicz–Szubie oraz Piotrowi Liskowi. Twórcy w swoich wpisach promują za wynagrodzeniem produkty różnych reklamodawców i nie oznaczają treści sponsorowanych w sposób jednoznaczny, czytelny i zrozumiały. Tym samym mogą wprowadzać konsumentów w błąd w zakresie charakteru tych postów oraz relacji. Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem video: Zobacz także: Mogą kupić dom za jedną kampanię. Tak zarabiają influencerzy "Zebraliśmy materiały, które potwierdziły, że nieoznaczanie postów komercyjnych w sieci nie wynika z zaniedbań twórców, a wytycznych reklamodawców. To niedopuszczalne i nie zamierzamy tego tolerować. Za nieprawidłowe oznaczanie treści sponsorowanych odpowiedzialność ponieść może zarówno sam influencer, jak i reklamodawca, z którym współpracuje" — wskazał Chróstny. Prezes poinformował, że influencerzy nie mogą bezrefleksyjnie robić tego, co im każe reklamodawca. Są przedsiębiorcami, co wiąże się nie tylko z wykonaniem usługi i otrzymywaniem wynagrodzenia, ale też z koniecznością przestrzegania obowiązków natury prawnej oraz dobrych obyczajów – dodał. Wszczęte postępowania mogą zakończyć się nałożeniem kar za naruszanie zbiorowych interesów konsumentów w wysokości do 10 proc. obrotu. Urząd podkreślił, że oprócz tego, że twórcy i reklamodawcy powinni pilnować prawidłowego oznaczenia treści komercyjnych, to muszą wywiązywać się z innych obowiązków, które ciążą na przedsiębiorcach – udzielania urzędom wyjaśnień. Przypomniał, że niedawno informował o pierwszych karach za brak współpracy z prezesem UOKiK – influencerzy nie odpowiadali na zapytania Urzędu, nie odbierali korespondencji, unikali przedstawienia niezbędnych dokumentów. Może to utrudniać — jak wskazał — zbadanie praktyk oraz wydłuża znacząco możliwość ustalenia stanu faktycznego. Zobacz więcej: Maffashion — 30 tys. zł. Kruszwil — 50 tys. Influencerzy ukarani przez UOKiK Urząd podał, że kończy prace nad rekomendacjami dotyczącymi oznaczania materiałów reklamowych przez influencerów w mediach społecznościowych, które ułatwią przestrzeganie obowiązującego prawa. Choćby symboliczne, ale normą. Wynagrodzenie za praktyki zawodowe powinno być normą. Choćby symboliczne, ale normą. U wielu pracodawców w Polsce pokutuje przekonanie, że przyjmując kogoś na praktyki wyświadczają mu niesamowitą przysługę. Oczywiście do pewnego stopnia tak jest – ale tylko w sytuacji, gdy praktykant ma szansę Niemiecki koncern ukarany został przez brytyjskiego regulatora rynku gazu i energii elektrycznej Ofgem najwyższą w historii karą 12 mln funtów za nieuczciwe praktyki przy sprzedaży energii klientom indywidualnym. Dochodzenie Ofgem potwierdziło, że koncern dopuszczał się nadużyć przy prezentowaniu swojej oferty klientom zarówno w sprzedaży bezpośredniej jak i poprzez sprzedaż telefoniczną. Spółka już przeprosiła swoich klientów za nieuczciwe praktyki swoich sprzedawców i zobowiązała się wypłacić wszystkim poszkodowanym odszkodowania. Na ten cel ma przeznaczyć od 3 do 8 mln funtów. Oprócz tego musi zapłacić jeszcze 12 mln kary, która zostanie przeznaczona na dopłaty do rachunków za energię dla 333 tys. najuboższych klientów spółki. Prezes brytyjskiej spółki koncernu Tony Cocker wziął na siebie pełną odpowiedzialność za nadużycia, ale nie zdecydował jeszcze czy złoży rezygnację ze stanowiska. Dochodzenie Ofgem wykazał, że do nadużyć przy sprzedaży dochodziło przez ponad trzy i pół roku, od czerwca 2010 do końca 2013 roku. Nadużycia polegały przede wszystkim na zatajaniu niektórych informacji o warunkach poszczególnych taryf. poinformował również, że całkowicie zaprzestał sprzedaży bezpośredniej (w domach klientów) oraz składania ofert telefonicznych. jest jednym z sześciu największych dostawców energii na brytyjskim rynku (tzw. „wielka szóstka”). Liczba klientów spółki szacowana jest na około 5 mln w przypadku energii elektrycznej i nieco ponad 3 mln dla gazu (zarówno odbiorcy indywidualni jak i przedsiębiorstwa). Łącznie na brytyjskim rynku jest około 53 mln odbiorców energii. PAP/mall Niemniej, praktyki u pracodawców do końca marca odbywały się zgodnie z prawem. Po pierwszym komunikacie MEN z 11 marca w sprawie zawieszenia zajęć dydaktyczno-wychowawczych komunikat wydała
Kategoria: Średniowiecze Data publikacji: Nawet w Polsce Kościół boryka się z niską frekwencją na niedzielnych mszach świętych. Wbrew pozorom nie jest to wcale nowy problem. Po prostu w średniowieczu i epoce nowożytnej kler reagował na niego o wiele bardziej stanowczo. Jakie czasy, takie metody. Podstawowe narzędzia kontroli pewnie nikogo nie zdziwią, bo w dużym stopniu obowiązują one do dzisiaj. W trakcie dorocznej spowiedzi (dawniej spowiadano się z reguły raz na rok) ksiądz bezpardonowo pytał o to jak często penitent uczestniczył w obowiązkowych mszach i nabożeństwach, a ile razy zdarzało mu się je opuszczać. Dodatkowo podczas kolędy plebani odpytywali wiernych z treści kazań wygłaszanych w ostatnim roku. Na tym podobieństwa się kończą, bo w dawnej Polsce do „obowiązku mszalnego” podchodzono zupełnie serio. Jeśli był to obowiązek, to za jego naruszanie należało karać. Dotkliwie. Pewnie wielu chłopów wolałoby spędzić niedzielę tutaj, a nie w kościele, no ale mus to mus… Najgorzej mieli mieszkańcy wiosek i miasteczek należących do kościoła. Tam nikt się nie przejmował wolnością wyboru. Tworzono iście orwellowskie systemy kontroli, które miały zapewnić, że każdy sumiennie pójdzie na jutrznię. Izabela Skierska, autorka książki „Obowiązek mszalny w średniowiecznej Polsce” podaje przykład regulacji wprowadzonych przez kapitułę krakowską w jej dobrach pabianickich i rzgowskich w latach 1600 i 1604. Zgodnie z nimi każdy mieszczanin i obywatel był zobowiązany uczestniczyć w niedziele i święta we mszy świętej i wysłuchać kazania. Przepis egzekwowali specjalni „dziesiętnicy”, których rozstawiano na każdey ulicy i w rynku, i na wsiach. Zapisywali oni nazwiska osób, które nie poszły do kościoła i przekazywali listę miejscowym władzom. Na każdego takiego przestępcę nakładano następnie karę w wysokości 1 grosza. Nie każdy miał ochotę spędzać czas w takiej scenerii… Jak podaje Izabela Skierska, podobny system funkcjonował w małopolskich wsiach Świlcza i Woliczka, a także w dobrach biskupów krakowskich. W tych ostatnich dziesiętnicy nosili trochę inną nazwę, ale zajmowali się tym samym. Kara za uchylanie się od udziału we mszy świętej wynosiła tam 1 funt wosku. Wysokość kar ogółem kształtowała się w zakresie od 1 do 10 groszy, co potwierdzają także statuty diecezji warmińskiej z końca XIV stulecia. Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Izabeli Skierskiej pt. „Obowiązek mszalny w średniowiecznej Polsce” (Instytut Historii PAN, 2003). Inny historyk, Tomasz Wiślicz („Zarobić na duszne zbawienie. Religijność chłopów…”), podaje podobne przykłady z obszarów i miejscowości, które nie należały wcale do Kościoła. W starostwie łękorskim pod koniec XVII wieku kontrolą frekwencji na mszach zajmował się organista, pobierając od krnąbrnych owieczek po 10 groszy. Z kolei we wsiach pod Kaliszem w połowie tego stulecia egzekwowaniem mszalnego obowiązku trudnili się ławnicy. Co ciekawe nawet podchodząca liberalnie do religii szlachta zaganiała swoich chłopów do kościoła. Skierska pisze o wyznającej kalwinizm właścicielce Gorlic, która i tak zmuszała poddanych do cotygodniowych wizyt w katolickim kościele, jeśli nie chcieli oni iść do zboru. A co jeśli ktoś się postawił? Jeśli ani nie chciał iść do kościoła ani płacić kary? Władze świeckie ostrzegały, że będą takie przypadki surowo karać i tak też robiły. Tomasz Wiślicz podaje przypadki kary chłosty wymierzanej za nieobecność na świątecznej mszy. Nic dziwnego, że przynajmniej tam, gdzie kościół był blisko, a pleban trzymał rękę na pulsie, mszalna frekwencja biła rekordy… Źródła: Izabela Skierska, Obowiązek mszalny w średniowiecznej Polsce, Instytut Historii PAN, 2003. Tomasz Wiślicz, Zarobić na duszne zbawienie. Religijność chłopów małopolskich od połowy XVI do końca XVIII wieku, Neriton, 2001. Zobacz również
yRHcQ2v. 340 152 372 486 397 464 430 441 43

kara za niechodzenie na praktyki