Kim jest Reni Jusis?Reni Jusis to piosenkarka, które przebój Zakręcona śpiewała w latach 90. cała Polska. Wokalistka chętnie eksperymentuje z różnymi stylami muzycznymi – od i R&B, funku i hip-hopu przez muzykę akustyczną po klubową. Prywatnie była żoną piosenkarza Tomka Makowieckiego, z którym ma dwoje dzieci. Para rozwiodła się w 2019 roku. Jesienią Reni wzięła udział w 10. edycji Tańca z Gwiazdami w i nazwisko: Renata Jusis-MakowieckaData urodzenia (wiek): 29 marca 1974Miejsce urodzenia: KoninStan cywilny: rozwódkaByły mąż: Tomek Makowiecki (byli małżeństwem od 2008 do 2019 r.)Dzieci: syn Teofil (ur. 2010), córka Gaja (ur. 2012)Wykształcenie: wyższe, absolwentka Wydziału Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Muzyki Kościelnej Akademii Muzycznej w PoznaniuZawód: piosenkarka, producentka i autorka tekstówGatunki: electronica, dance, pop, funk, soul, houseInstrumenty: fortepianProgramy telewizyjne: Dancing with the stars. Taniec z gwiazdamiInstagram: @renijusisofficialFacebook: @ReniJusisfanpageReni Jusis: wiek, wykształcenieRenata Jusis urodziła się 29 marca 1974 roku, skończyła więc 45 lat. Dorastała w siedem lat zaczęła naukę w Zespole Szkół Muzycznych im. Grażyny Bacewicz w Koszalinie w klasie fortepianu. W 1998 r. obroniła dyplom na Wydziale Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Muzyki Kościelnej Akademii Muzycznej w Jusis i Yaro: początek karieryYaro to producent muzyczny, który zauważył Renatę, gdy występowała w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Wokalistka dołączyła do jego zespołu, a prywatnie została jego partnerką. W 1997 roku wydali płytę Yazzda, na której znalazł się przebój Rowery Jusis: ZakręconaNajwiększy hit Reni Jusis to z pewnością piosenka Zakręcona z płyty o tym samym tytule. Był to pierwszy, współtworzony przez Yaro, album solowy Reni Jusis. Został wydany w 1998 roku. Album zdobył trzy Fryderyki w kategoriach „Debiut roku”, „Album roku rap/hip-hop” i „Przebój roku”.Mimo ogromnego sukcesu na stopie zawodowej, Reni i Yaro nie mogli porozumieć się prywatnie. Para rozstała się i zakończyła muzyczną Jusis i jej mąż Tomek MakowieckiTo była jedna z ciekawszych par polskiego showbiznesu. Młody finalista Idola zaskoczył fanów wiążąc się z o 10 lat starszą piosenkarką. Najpierw połączyła ich przyjaźń, a później wielka się 8 sierpnia 2008 roku. Ślub odbył się w kościele Matki Boskiej Anielskiej w Skolimowie, a nabożeństwo odprawił ksiądz, który jest krewniakiem wokalisty. W podróż poślubną wybrali się do Nowego dwoje dzieci: syna Teofila (ur. 1 stycznia 2010) i córkę Gaję (ur. 5 lutego 2012).Reni i Tomek zawsze strzegli swojej prywatności, ale czasami zamieszczali intymne zdjęcia na portalach społecznościowych. Dzielili się też z fanami fotkami z zagranicznych wycieczek, zimowe wakacje w 2017 roku spędzili na przykład w gorącej Jusis: rozwódO kryzysie w związku Reni i Tomka plotkowano od dłuższego czasu, zanim para ogłosiła, że zdecydowali się na rozwód. Okazało się, że problemy zaczęły się już w 2016 roku, kiedy Renata po 7 latach urlopu macierzyńskiego zdecydowała się wrócić do pracy. Wokalista spędzała w domu coraz mniej czasu, co nie podobało się jej mężowi. Związku nie udało się uratować, ale na szczęście udało się im porozumieć w kwestii wychowania dzieci. Gdański sąd orzekł rozwód Reni i Tomka już na pierwszej rozprawie, która miała miejsce w kwietniu 2019 Jusis: Taniec z gwiazdamiPo rozwodzie piosenkarka postanowiła skupić się na sobie i skoncentrować na rozwoju kariery. Znalazła też sposób na to, by zapomnieć o ostatnich przykrych wydarzeniach: wkrótce wystąpi w show Polsatu. Jesienią zobaczymy młodą piosenkarkę w 10. edycji Tańca z partnerem na parkiecie będzie podobno nowy tancerz, który jeszcze nie występował w rywalizacji o Kryształową Kulę staną również między innymi: Sandra Kubicka, Barbara Kurdej-Szatan, Rafał Szatan, i Damian Kordas.All tracks by reni jusis (6). Reni jusis — september 04:17. Music video by reni jusis performing kiedys cie znajde. Reni jusis фото исполнителя reni jusis. Reni jusis was born on march 29, 1974 in konin, wielkopolskie, poland as renata jusis. Reni jusis concert setlists & tour dates. Official reni jusis merchandise & vinyl.
Spotkaliśmy się z Reni w Poznaniu, żeby w końcu rozgryźć pytanie z pierwszego kawałka z jej pierwszej płyty – zgadnąć, kim tak naprawdę jest Reni Jusis. Na pewno jest nieodłączną częścią polskiej muzyki i popkultury, nawet kiedy nie podbija radiowych playlist. Ma na koncie hity, które nucił cały kraj, choć znacznie poszerzały brzmieniowe spektrum polskiego popu. Ostatnie 7 lat spędziła jednak poza sceną, z zewnętrznym światem komunikując się głównie jako ekomama – promując na swoim blogu i w mediach zalety ekologicznego życia. Nazwała płytę BANG!, ale przewrotnie wróciła bez wielkiego szumu – do klubów, w których jest w trasie do grudnia, a nie telewizji i mainstreamowych mediów, które zresztą przez ten czas znacznie straciły na znaczeniu. Zobacz także Quidditch zmieni nazwę, ponieważ Rowling jest transfobką Hip-hop na ekrany. „Zadra” wystartuje na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni Córka Eminema, Hailie Jade, wspomina dorastanie przy sławnym ojcu „Ale zastanówmy się, kim tak naprawdę jest Reni Jusis?” Że ma tysiąc twarzy i nic o niej nie wiemy – to akurat wiem z jej singli. Rozmowę zaczęliśmy więc nie od płyty, domu i powrotu, ale od… galerii handlowych. Poświęciła im utwór „Bilet wstępu”, a tak się składa, że klub SQ, w którym kilka godzin później występowała w Poznaniu, mieści się w jednej z nich. Podobnie jak poznański dworzec, na którym wysiadła z pociągu… „Najbardziej jaskrawym przykładem tego, jak duża część naszego życia przeniosła się do galerii handlowych, było dla mnie ogłoszenie, które informowało, że występy taneczne dzieci ze szkoły odbędą się w atrium galerii handlowej, nie domu kultury. Tam dzieci zaprezentują to, co przygotowywały przez pół roku na święta. Dało mi to do myślenia”. Przyznaje, że do stworzenia utworu „Bilet wstępu” zainspirował ją dworzec Gdańsk Wrzeszcz, przy którym niedawno wyrosła druga galeria handlowa. Te jednak, mimo wyraźnie krytycznego wydźwięku „Biletu wstępu”, okazują się mieć też swoje plusy – pobudzają wyobraźnię… „Tysiące produktów jadących tirami, wypakowywanych przez setki rąk, mrowiska, w których cały czas wre praca, machina, która nieustannie się napędza…”. Reni mówi, że ta myśl powoduje, że wpada w trans. Rzuca też nieco nowego światła na bardzo elektroniczne, eksperymentalne brzmienie BANG!. To album pełen skrajności, równie hałaśliwy, co wyciszony. Nagrany częściowo w domu, w którym z jednej strony nie ma zegara, ale w którym wcale się ciągle nie odpoczywa, bo „nieustannie gasi się pożary”. I za którego zamkniętymi drzwiami świat nieubłaganie nie przestaje pędzić w szalonym tempie. Tysiące produktów jadących tirami, wypakowywanych przez setki rąk, mrowiska, w których cały czas wre praca, machina, która nieustannie się napędza. Kiedy o tym myślę, wpadam w trans. „Chcę zostać w swoim świecie, nic o mnie nie wiecie” „Lubię ścierać w domu kurz / Lubię zapach dyskoteki” – śpiewa w singlu „Bejbi Siter”, który okrzyknięto nowym hymnem kobiecej codzienności. Tego powrotu mogłoby nie być, gdyby nie kilka szczęśliwych zbiegów okoliczności – przesłany mailem beat od Bunia z Dick4Dick, który w końcu został podkładem wiodącego singla, czy własnej inicjatywy jej znajomego, Jacka Prościńskiego (dzisiaj perkusisty podczas jej koncertów), który skontaktował ze sobą Reni i Stendka. Z młodym trójmiejskim producentem połączyły ją podobne zainteresowania muzyczne i ostatecznie nagrała z nim większość albumu. Przez parę lat Reni w ogóle nie miała styczności z muzyką, ewentualnie z klasyczną. „Wcześniej spełniłam się zawodowo i nie miałam parcia, żeby wracać” – przyznaje, ale gdy postanowiła, że chce znów pracować, okazało się, że lata spędzane w domu uczyniły ją jeszcze lepszą w tym co robi (a Spotify i Tidal znacznie przyspieszyły nadrabianie zaległości). Kiedy wróciła do studia z Michałem Przytułą, z którym pracowała przez większość swojej kariery, producent przeżył niemałe zaskoczenie. „Spotkaliśmy się i powiedziałam, że chcę nagrać wokale w trzy dni, bo spieszę się do domu. A on powiedział: Ho ho ho, zazwyczaj robiłaś to w pół roku, powodzenia!. Nagraliśmy je w dwa weekendy, to była nasza najszybsza współpraca. Powiedział mi wtedy, że nie zdawał sobie sprawy, jaką siłę ma matka. Byłam tak przygotowana do tych nagrań, że po prostu wchodziłam, nagrywałam i wychodziłam, a on to miksował”. „Bardzo się wzmocniłam, dostałam takiego hartu ducha i mam wrażenie, że po tym treningu, jakim było dla mnie ostatnie kilka lat, mogę przenosić góry” – opowiada Reni. Opracowała system – rano nagrywa ze Stendkiem, potem zajmuje się dziećmi, a na nagranie wokali zostaje… noc. Tak powstaje „Kęs” – jeden z najbardziej intymnych utworów na płycie, rozciągnięty do 7-minutowej kosmicznej suity. „Jak przyszło do solówki, nakryłam się kołdrą, żeby nie obudzić dzieci. Zaśpiewałam ją do mikrofonu w laptopie. Próbowałam potem nagrać ją jeszcze raz, w studiu, ale ta spod kołdry była najlepsza. Wybraliśmy ją na płytę”. Jak przyszło do solówki, nakryłam się kołdrą, żeby nie obudzić dzieci. Zaśpiewałam ją do mikrofonu w laptopie. Próbowałam potem nagrać ją jeszcze raz, w studiu, ale ta spod kołdry była najlepsza. Wydawać by się mogło, że powrót do życia w trasie i koncertów zaczynających się o północy niezbyt pasuje do rytmu pracy, który układa się tak naturalnie. Kiedyś to właśnie intensywne trasy koncertowe, podczas których w ciągu miesiąca grała nawet 26 koncertów, skłoniły ją do zwolnienia tempa i zrobienia sobie przerwy. Przyznaje, że pomylenia nazw miast podczas przywitania fanów w jednym z nich, wstydzi się do tej pory. „To znaczy, że trochę nie wiedziałam już, co się dzieje, a z ilością w parze nie szła jakość. Teraz cały tydzień poświęcam sobie, rodzinie. Gramy tylko w weekendy, w tygodniu mamy czas spotkać się na próbie, robimy też nowe numery. Godziny koncertów są dosyć drastyczne, ostatnio graliśmy nawet o drugiej w nocy, ale z drugiej strony fajnie wyrwać się z pieluch”. „Tysiąc twarzy, każda z nich o mnie coś opowie” Na scenę, oświetloną neonowymi światłami, wychodzi ubrana w imponujący kostium przypominający pancerz stworzenia spoza tej planety, który w trakcie zmienia na strój stworzony z wielu metrów taśmy VHS. Mimo to, zero w koncertowym wydaniu Reni Jusis wypozowanego, podporządkowanego scenariuszowi show. Znacznie więcej – zabawy, luzu i dobrego klubowego popu. Choć wróciła z nie najłatwiejszą płytą, której docenienie wymaga sporo uwagi, kiedy gra koncert, dba o to, żeby wszyscy po prostu dobrze się bawili. Jest naturalna, tylko trochę bardziej uśmiechnięta i bezpośrednia, niż gdy rozmawia ze mną ubrana jeszcze nie w kosmiczny strój, a w pomarańczową bluzę 1991 International. Dobrze wie, że fani czekają też na jej największe przeboje. Sama przyznaje, że to ukłon dla tych, którzy czekali na nią tyle lat. Podczas występów w ramach BANG Tour już na samym początku Reni informuje, że koncert ma dwie części – pierwszą wypełniają utwory z BANG!, druga to the best of jej największych hitów. Na pierwsze dźwięki „Nigdy Ciebie nie zapomnę” i „Kiedyś Cię znajdę” publika odpowiada eksplozją zadowolenia, a ja na pożegnanie dowiaduję się jeszcze, co najbardziej lubi Reni Jusis. „Jak mam jakiś problem, otwieram stronę NASA i gapię się na drogę mleczną. Choć czuję się wtedy bardzo mała, przewrotnie to wtedy odczuwam największy spokój” – już chyba wiem, dlaczego, choć światu ostatnio częściej przedstawiała się jako nie Zakręcona, a Ekomama, tak chętnie na scenie zmienia się w bohaterkę filmu science fiction… zdjęcia: Jagoda Waśko Reni Jusis – BANG Tour! – pozostałe koncerty – Katowice, HAH – Łódź, OHM [kup bilet] – Warszawa, Targi CJG – Kraków, Prozak [kup bilet] Sprawdź także:Moje Rytmy: Reni Jusis Spotkaliśmy się z Reni w Poznaniu, żeby w końcu rozgryźć pytanie z pierwszego kawałka z jej pierwszej płyty – zgadnąć, kim tak naprawdę jest Reni Jusis. Na pewno jest nieodłączną częścią polskiej muzyki i popkultury, nawet kiedy nie podbija radiowych playlist. Ma na koncie hity, które nucił cały kraj, choć znacznie poszerzały brzmieniowe spektrum polskiego […]
Reni Jusis pożegnała się z nami sześć lat temu płytą zupełnie inna niż jej wcześniejsze dokonania – akustyczną, nastrojową, poetycką. Można więc było spodziewać się, że jeśli kiedyś wróci do śpiewania, to właśnie z piosenkami w stylu "Iluzjonu". Z drugiej strony jednak, w tym samym czasie, jej mąż, Tomek Makowiecki, przeżył radykalne nawrócenie z gitarowego grania na elektroniczne brzmienia. To, że w domu piosenkarskiej pary w ostatnich latach rozbrzmiewały zapewne takie dźwięki, nie pozostało bez wpływu na oblicze pierwszej płyty Reni po jej powrocie do muzyki. Za namową jednego z członków jej zespołu, wokalistka podjęła współpracę z młodym producentem z trójmiejskiej sceny klubowej, znanym pod pseudonimem Stendek. Reprezentantem starszej generacji wśród współpracowników artystki okazał się Bunio z Dick4Dick, spod którego pióra wyszedł promujący album utwór "Bejbi Siter". Ten rozbuchany electro-pop zilustrowany dowcipnym teledyskiem idealnie wprowadza w nastrój zestawu. Okazuje się bowiem, że jego tytuł jest jak najbardziej adekwatny. To naprawdę wielkie "Bang!" – które zostaje rozpisane na jedenaście niekonwencjonalnych nagrań, zaskakujących nowoczesną muzyką i zaangażowanymi tekstami. Reni idzie bowiem tropem najlepszych tradycji zachodniego (ale też polskiego) popu – tworząc piosenki, które swymi aranżacjami i tekstami mówią o tym, co dzieje się konkretnie tu i teraz. Za sprawą Stendeka sporą część materiału wypełnia zawadiacki UK garage o mocno zbasowanym brzmieniu wywiedzionym wprost z zadymionych klubów Londynu. Jeszcze żadna polska piosenkarka popowa nie śpiewała (czy raczej nie rymowała) do takich rytmów jak Reni w "Zostaw wiadomość" czy „Po kolana w mule". Mało tego – w pewnym momencie Stendek zwalnia i muzyka nabiera ciężaru abstrakcyjnego dubstepu, co idealnie współgra z niepokojącą melodeklamacją wokalistki w "Bilecie wstępu". To nie koniec zaskoczeń. "Kęs" uwodzi balladowym tonem, przypominając zmysłowe piosenki Sebastiana Telliera (i ostatnie dokonania Tomka Makowieckiego), pokazując jak w pomysłowy sposób można wykorzystać wokoder. W „Koniec końców” z kolei dostajemy alternatywne R&B, łączące stylowo sprężyste bity z rozmarzonym śpiewem. Najbardziej popowy charakter mają natomiast dwie piosenki wieńczące album – "Zombi świat" i "Na skróty tęcza". Pierwsza to urokliwe disco z przekornym tekstem, a druga – eteryczny synth-pop, chyba najbliższy temu, co zapamiętaliśmy z dawnych płyt Reni. "Bang" eksploduje z hukiem – i objawia weterankę polskiej sceny klubowej jako wyjątkowo odważną artystkę. Pewnie najłatwiej byłoby jej przygotować na powrót drugą część "Transmisji" albo może nawet wspomnianego "Iluzjonu". Tymczasem "dzielna z Mielna" (tak kiedyś o niej mówiono) pokazała, że nie chce odcinać kuponów od przeszłości. Jej nowy album to dzieło na wskroś nowoczesne, wręcz momentami pionierskie na polskiej scenie muzycznej, nie w każdym momencie przystępne, śmiało stające okoniem w poprzek oczekiwań słuchacza. Cóż – jak się ma kochającego męża i dwójkę wspaniałych dzieci, można wszystko! (8/10)